KAMESZNICA GÓRNA - PIERWSZY OBÓZ LUZARCZYKÓW
Kamesznica 12-13 stycznia 2019 r.
Tak się rozbawiliśmy końcem grudnia ubiegłego roku, że nic dziwnego, iż nowy rok rozpoczęliśmy również od kontynuacji działań integracyjnych, tym razem poprzez wspólny, razem z najbliższymi, zimowy wyjazd w góry. Nieprzypadkowo na pierwszą wycieczkę Stowarzyszenia Luzarczycy wybraliśmy Kamesznicę koło Milówki, gdyż to właśnie tam odbył się w 1982 r. nasz pierwszy, samodzielnie zorganizowany przez ówczesny Kręg Instruktorów Harcerskich im. ks. hm. Mariana Luzara „Czarnego Kruka” w Trzebini, obóz harcerski. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy wyjeżdżając 12 stycznia br. z zachlapanej roztopami Trzebini, na miejscu zastaliśmy prawdziwą, śnieżną i lekko mroźną zimę. Kwatera wybrana przez naszego kolegę Krzysztofa okazała się idealna pod wieloma względami, a gospodarze niezwykle gościnni. Już od pierwszego dnia czekało nas sporo atrakcji, a najważniejsza z nich to kulig. Jednak ten pierwszy dzień rozpoczęliśmy od wspólnego spaceru, wzdłuż potoku Janoska w Kamesznicy Górnej, czarnym szlakiem w kierunku Baraniej Góry. Oczywiście po drodze zaszliśmy koło domku ś.p. ks. Fijałka, przy którym 37 lat temu rozbity był nasz obóz. Każdy chciał zobaczyć z bliska teren, na którym przez 3 tygodnie wakacji poznaliśmy smak prawdziwej harcerskiej przygody, gdzie rodziła się nasza przyjaźń, a dla niektórych… miłość na całe życie. Wszyscy, wspominając te czasy, zastanawialiśmy się, jak to było możliwe, aby na tak małym terenie zmieścić 4 duże, harcerskie namioty, wytyczyć plac apelowy oraz zorganizować jadalnię i kuchnię polową. Oczywiście przy okazji spaceru nie obyło się bez bitwy na śnieżki, wrzucania do zasp i zsypywania śniegu z gałęzi, jakbyśmy mieli znowu po kilkanaście lat. Wieczorem czekała na nas największa atrakcja tego wyjazdu,
a mianowicie prawdziwy góralski kulig z pochodniami oraz kiełbaskami przy ognisku w otoczeniu zimowego, zaśnieżonego lasu. Radości, śmiechu i zabawy, które temu towarzyszyły nie da się opisać żadnym piórem, ani oddać na żadnej fotografii. Oczywiście po kuligu, w szampańskich humorach, kontynuowaliśmy wspaniałą zabawę na kwaterze jeszcze przez dobrych kilka godzin. Drugi dzień przywitał nas opadami śniegu, jakich dawno już nie widzieliśmy i w takiej bajkowej, zimowej scenerii udaliśmy się zobaczyć, co przez ten szmat czasu, od kiedy nas tu nie było, zmieniło się w Kamesznicy Górnej. A zmieniło się prawie wszystko i tylko ten nasz potok, jak rozbijał swe wody o kamienie, tak dalej, jak przed laty, uparcie drąży skały. Z żalem opuszczaliśmy Kamesznicę w niedzielny wieczór, obiecując sobie, że wrócimy tu tak szybko, jak to tylko będzie możliwe.